Nasz syn jeszcze nie żegluje. Ma dopiero niecałe 3 latka i na żaglach jeszcze nie był. Ale to nic straconego. Na łódkę zabierzemy g...
Bałagan mnie wkurza. A zwłaszcza jeśli muszę na niego codziennie patrzeć. I nie mówię tu o porozrzucanych zabawkach dzieci. Jak wiecie brakuje mi szafek w kuchni. Z tego powodu sporo rzeczy codziennego użytku leży na kuchennym blacie. Leży, kurzy się i wkurza. Nawet jeśli jest to koszyczek po truskawkach zapełniony po brzegi lekami. A tak własnie było. Lekarstwa, które używamy na co dzień, witaminy dzieci czy środki przeciwbólowe muszą być u nas w miarę pod ręką. A że szafek wiszących brak stąd pomysł na koszyczek. Jednak po jakimś czasie leków przybywało, bo przedszkole równa się co chwilę infekcja i koszyczek już dawno się przepełnił. Ba, mamy nawet niewielką walizeczkę, w której trzymam lekarstwa na zaś, co roku sprawdzając skrzętnie datę przydatności i przypominając mężowi, co by nowych nie kupował.
Kiedy niedawno byliśmy w ikei, w ostatnim przelocie przez regały capnęłam szafeczkę/komódkę, którą chciałam przeznaczyć na dziecięce przybory do rysowania. W domu postawiłam na blacie, żeby ją rozpakować i nagle mnie tknęło. Przecież jest idealna na ten mój wieczny bałagan! Szkoda że nie mam zdjęcia przed, żebyście uwierzyli jak bardzo, bardzo już źle to wcześniej wyglądało;)
Na komódce leży metalowa puszka na środki przeciwbólowe, którą dostałam kiedyś od męża. Jest jednak zdecydowanie za mała jak na nasze potrzeby. Obok stoi wymarzony mlecznik, też z ikei. Normalnie ktoś powie jeszcze, że post sponsorowany... ale co poradzić jak ja uwielbiam ten sklep? ;)
Od zawsze marzyła mi się drewniana taca śniadaniowa.
Wyobrażałam sobie niedzielne poranki, kiedy budzi mnie mąż i przynosi śniadanie do łóżka.
Pyszne bułeczki, jajko na miękko ze szczypiorkiem, do tego gorąca herbata...
Tace zakupiłam dawno temu na allegro i od razu zabrałam się za jej przemalowanie.
Wykorzystałam w tym celu technikę decoupage, która spodobała mi się kilka lat temu.
W dużym skrócie: tacę pomalowałam farbą akrylową, nakleiłam serwetki i nałożyłam bezbarwny lakier.
A marzenia o śniadaniu do łóżka?
Cóż... mąż nie podchwycił pomysłu i śniadania jemy wspólnie przy stole.
Ale przynajmniej mam swoją wymarzoną tacę;)
Od zawsze marzyła mi się drewniana taca śniadaniowa. Wyobrażałam sobie niedzielne poranki, kiedy budzi mnie mąż i przynosi śniad...
Powoli przymierzamy się do wymiany szafek kuchennych. Tak jak pisałam już wcześniej - nasza obecna kuchnia z ikei nie będzie wymieniana w całości. Korpusy mebli z wyposażeniem oraz ich układ pozostanie taki jaki jest. Natomiast nowe będą fronty (ikea STAT), listwy maskujące, cokół, uchwyty, czyli taki drobny lifting;) Więcej też będzie szafek wiszących, których teraz oprócz szafki na okap jest łącznie... jedna. A to, na kuchnię dla czteroosobowej rodziny, stanowczo za mało. Brakuje mi miejsca, a "wystawka" rzeczy na blacie jest wyjątkowo uciążliwa w utrzymaniu czystości, nie mówiąc już o kwestiach estetycznych. Dlatego więcej szafek będzie dla nas zbawieniem.
Funkcjonalność w kuchni jest dla mnie bardzo ważna, dlatego w szafkach stojących dodałam kilka szuflad (na razie mam tylko cztery), zamiast jednej głębokiej szafki 60cm z dwoma wąskimi półkami wewnątrz. Ani nie mogłam tam nic postawić, a żeby wyciągnąć coś z końca, musiałam najpierw odgarnąć wszystko na boki. Dokupiony też będzie kosz obrotowy do szafki narożnej, bo poprzedni właściciele go nie zamówili, czemu się nie mogę dotąd nadziwić ;) Reszta szafek stojących pozostanie bez zmian.
Większość szafek wiszących będzie pełnych, aby pomieścić w nich można było cały nasz rodzinny bałagan. Luka na dole pod szafkami wiszącymi z lewej strony jest na wąski stolik śniadaniowy, który sobie z mężem wymarzyliśmy. A kiedy talerze po posiłku zostaną sprzątnięte, dzieciaki będą się mogły tam rozłożyć z kredkami i kolorowankami, które będą schowane w szafce u góry.
Przeszklone witrynki będą zamiast ze Stata to z serii Lidingo, które według mnie lepiej się prezentują ( i są też niestety trochę droższe). Obok będzie półka na wino, którą specjalnie musiałam gdzieś umieścić dla męża :)
Blat roboczy z laminatu, udającego kamień, na razie musi pozostać. Wymiana blatu wiąże się z wymianą zlewozmywaka oraz przy tej okazji będę chciała skuć kafelki i położyć nowe. Dlatego ten etap, generujący kolejne wydatki, będzie musiał poczekać. Na razie przy wymianie mebli zamierzam przemalować kafle i w ten sposób odświeżyć ich wygląd :)
Kuchnię już wyceniliśmy, już nie mogę się doczekać, kiedy pojedziemy ją finalnie zamówić!
Powoli przymierzamy się do wymiany szafek kuchennych. Tak jak pisałam już wcześniej - nasza obecna kuchnia z ikei nie będzie wymieniana w c...
Mnóstwo razy spotkałam się w swojej pracy z określeniem, że kolor szary... to nie kolor. Kwaśny grymas na twarzy inwestora i szybkie odrzucenie tej wspaniałej barwy na rzecz oklepanych beży i brązów. Ale w jakim oni wszyscy byli błędzie! Przecież szarość jest tak piękna, szlachetna i ma tyle odcieni! Wiadomo, każdemu podoba się co innego, ale często szarość bardzo negatywnie jest odbierana przez przyszłych "remontowiczów" swoich czterech ścian. A szkoda, bo kolor ten jest bardzo niedoceniony.
Ja natomiast zamarzam zrobić się na szaro:)
Wyobraźcie zatem sobie: meble w salonie w kolorze złamanej bieli, białe wysokie listwy przypodłogowe, białe i czarne ramy obrazów na ścianach. Do tego białe mięsiste zasłony (już mam!) oraz delikatne srebrzystości dodatków. Na środku dwa ciemno szare fotele z mięciutkimi poduchami, na przykład w żywym odcieniu limonki. A wszystko to podkreślone i wyeksponowane na tle szlachetnej szarości.
Poniżej kilka inspirujących zdjęć wyszukanych w necie:
Uwielbiam tego typu kontrasty i w takim własnie charakterze zamierzam utrzymać cały parter i klatkę schodową w naszym domu. Cała sztuczka w dobieraniu do siebie elementów polega na uzupełnieniu takiego wnętrza w żywe, kolorowe dodatki, które będzie można dowolnie aranżować. U nas będą to sezonowe kwiaty, kolorowe wzorzyste poduszki, delikatne dodatki i... na pewno wielokolorowe zabawki dzieci porozrzucane po podłodze ;)
Póki co troszkę wiosny i koloru zagościło na naszym stole w obecnej jadalni.
Pozdrawiam ciepło i wiosennie :)
Mnóstwo razy spotkałam się w swojej pracy z określeniem, że kolor szary... to nie kolor. Kwaśny grymas na twarzy inwestora i szybkie odrzuc...
Mieszkając już ponad rok w nowym domu zdążyliśmy się dość dobrze zastanowić, czego oczekujemy od zajmowanej strefy dziennej. Cały parter jest naszą wspólną życiową przestrzenią, w której spotykamy się codziennie i dlatego tak ważne jest, żeby było nam w niej miło i wygodnie.
Obecne meble lądowały już w różnych zakątkach salonu, co dało nam możliwość przetestowania nowych układów i wybrania tego, co dla nas najlepsze. Nie planujemy totalnego chaosu i kucia ścian. Obecna kuchnia i podłoga z kafli, muszą pozostać bez wymiany.
Kilka ostatnich dni spędziłam na rozrysowaniu moich pomysłów względem planu parteru i jego konkretnych wymiarów. Na końcu siedzieliśmy z mężem prawie do północy, zastanawiając się nad rzutem. Po kilku wersjach z układem mebli i podziałem przestrzeni na funkcje, stanęło na tym:
Największym wyzwaniem będzie wybudowanie kominka. Będzie to największa inwestycja z brudnych prac. Kolejne to wymiana punktów oświetleniowych, co się będzie wiązało z przesunięciem ich w inne miejsca. Ale o tym i kominku napiszę innym razem.
Salon podzielony jest tak na prawdę na trzy strefy: kominkową, wypoczynek-tv oraz jadalnię.
Zależało nam na jak największej przestrzeni wspólnej, którą można będzie dowolnie aranżować. Duży stół przy którym będziemy siadali wspólnie do posiłków, będzie służył również w trakcie rodzinnych imprez. Obok stanie kredens na zastawę stołową na tego typu okazje. Sekretarzyk pomieści domowe papierzyska i dziecięce zabawki, a dekoracyjna narożna witrynka stanie koło kominka. Dwa fotele będą idealnym miejscem do czytania i grzania się w zimowe wieczory przed kominkiem. A kiedy zmęczymy się wygłupami na dywanie z dzieciakami, wszyscy wygodnie usiądziemy na kanapie, aby do znudzenia obejrzeć tą samą bajkę, ukochaną przez nasze pociechy.
Tak jak wcześniej pisałam - kuchnia zostaje taka jak jest. Przynajmniej na razie ;). Zamierzam dodać więcej szafek wiszących, wymienić zastane fronty oraz blat. Poprzedni właściciele domu wybrali kuchnie z Ikei, co nam umożliwi łatwą wymianę tych rzeczy. Blat będzie drewniany, fronty będą w złamanej bieli, z pionowymi tłoczeniami. Będzie to seria STAT:
Marzy mi się również podwójny ceramiczny zlew, a wkrótce i wymiana obecnych kafli na ścianie. Chciałabym też zamienić obecną lodówkę na podwójną i zrobić przejście do holu w miejsce okienka, które mamy teraz nad blatem roboczym. Planuję także postawić w kuchni podłużny bufet ze skrzynkami na owoce i warzywa oraz mały stolik "śniadaniowy".
Myślę, że taki podział funkcjonalny domu będzie dla nas wygodny i "uporządkuje" wspólną przestrzeń. Będzie łatwy dostęp do wszystkich stref oraz do drzwi tarasowych prowadzących na ogródek.
Plan zatem już jest, czas się zabrać za jego realizację:)
Mieszkając już ponad rok w nowym domu zdążyliśmy się dość dobrze zastanowić, czego oczekujemy od zajmowanej strefy dziennej. Cały parter j...
Zastanawiałam się przez te ostatnie kilka dni o czym powinien być drugi post. Pomysły miałam różne Może mogłabym napisać o tym, co bym chciała umieścić w nowym domku. Może o naszych przyszłych kolorach, może o przedmiotach, które do tej pory zrobiłam. Zdecydowałam jednak zacząć od przeszłości. Czyli od naszego wspólnego pierwszego M2. Dlaczego tak? Ponieważ chciałabym pokazać czego w nowym domu na pewno nie będzie. Nie chodzi mi o meble czy sprzęty - bo te w większości z braku środków zabraliśmy ze sobą, ale o klimat. Czyli nowoczesny, trochę surowy, ktoś powiedziałby zimny. Ale nam wtedy odpowiadał i czuliśmy się w nim rewelacyjnie.
Zaczęło się od zabawnych pasków które malowałam w części jadalnianej. Do dziś mąż wspomina, ile przy tym siarczystych słów poleciało z mojej strony. W tamtym dniu powiedziałam sobie, że już więcej razy pasów na ścianach malować nie będę.
Większość czasów studenckich przemieszkaliśmy na "wesoło". Potem, zanim jeszcze urodził się nasz synek, wyremontowaliśmy mieszkanie od podstaw.
Czasy studenckie już dawno za nami, nowe obowiązki i koleje życiowe doprowadziły do zamiany naszego małego M2 na wymarzony domek. Poczuliśmy, że udało nam się, że w końcu znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi. Swobodna przestrzeń, w końcu własna sypialnia. Po wprowadzeniu się na miejsce okazało się jednak, że meble i dawne sprzęty nijak pasują do naszych wyobrażeń o wspólnym domu. Uczciwie pisząc, to tak na prawdę nie "naszych", a "moich". Troszkę czasu mi zajęło, zanim przekonałam męża, że czas się pożegnać z nowoczesnym dizajnem w naszych kątach i pora na coś nowego. Coś, co tak na prawdę nowe nie jest. Zakochałam się bowiem w vintage, chabby chic i stylu prowansalskim. Marzą mi się białe meble, szare beże na ścianach, srebrzystości w dodatkach, delikatne pastele w kuchennych "przydasiach" wiosenną porą i miękkie poduchy pod plecami na puszystej białej kanapie. Ach... rozmarzyłam się:) A że męża mam kochającego, to zgodził się na owe rozwiązania. Popukał się tylko w czoło i stwierdził, że niedługo jego też będę chciała przemalować na biało:)
Zastanawiałam się przez te ostatnie kilka dni o czym powinien być drugi post. Pomysły miałam różne Może mogłabym napisać o tym, co bym chc...